niedziela, 4 października 2015

Z pamiętnika podróżnika (8) - W Nowym Jorku wszystko musi być naj!

Wszystko w Nowym Jorku musi być naj. Najwyższe, najlepsze, największe, najwspanialsze. Nam miasto postanowiło objawić się jako najbardziej deszczowe. Szalejący na Atlantyku huragan Joaquin z dnia na dzień zmienił pogodę na całym Wschodnim Wybrzeżu.

Już czwartek był pochmurny i deszczowy, ale piątek... W piątek lało i wiało non-stop, na każdym niemal kroku można było zobaczyć porzucone parasolki, powyginane przez wiatr. Pewnie w wielu miastach w taki dzień ulice świeciłyby pustkami. Nie w Nowym Jorku.

My też nie zrezygnowaliśmy ze zwiedzania, chcąc jak najlepiej wykorzystać drugi i ostatni dzień w mieście, które nigdy nie śpi. Rano udaliśmy się na stację Grand Central, której zabytkowy budynek i wnętrza fotografowane są przez turystów z całego świata.




Następnie skierowaliśmy nasze kroki do Biblioteki Publicznej, której budynek utrzymany jest w podobnym stylu, co dworzec. Obydwa miejsca mają swój specyficzny czar, jak z filmów o Nowym Jorku sprzed kilkudziesięciu lat. Ach, co to musiało być za miasto wtedy.



Kolejnym "klimatycznym" budynkiem, który odwiedziliśmy był Flatiron. Znajduje się on tuż przy Madison Square Park, ma kształt trójkąta i przypomina żelazko. Jeśli spojrzy się na niego z odpowiedniej perspektywy wygląda, jakby był tak cieniutki, że od okna z jednej strony ulicy i okna po drugiej stronie dzielą tylko dwa kroki.


Przejechaliśmy kilka stacji metrem i wysiedliśmy w Chinatown. Przeliśmy się kawałek, zajrzeliśmy do Little Italy, ale pogoda zdecydowanie nie sprzyjała włóczeniu się po uliczkach tych dwóch uroczych dzielnic. Deszcz wzmagał się, wiatr stawał się coraz silniejszy. Kurtki zaczęły przemakać, skarpetki już od jakiegoś czasu były mokre. Na szybkiego zobaczyliśmy memoriał 9/11, One World Trade Center oraz Wall Street i postanowiliśmy zakończyć na tym przygodę z Nowym Jorkiem. Przynajmniej na razie, bo na pewno tu wrócimy.

1 komentarz:

  1. Kasiu !
    Korzystaj na maksa i zwiedzaj też w moim imieniu, bo Nowy Jork marzy mi się... i to bardzo.
    Ściskam !

    OdpowiedzUsuń