piątek, 2 października 2015

Z pamiętnika podróżnika (7) - Niesamowity Nowy Jork

W Nowym Jorku jest pierwsza trzydzieści w nocy, minęło trochę ponad dwanaście godzin od naszego przyjazdu tutaj. Bolą mnie nogi od chodzenia, szyja od zadzierania głowy do góry, oczy od migających reklam i policzki od śmiechu. Niesamowity dzień! 

A wcale się taki nie zapowiadał. Na początek problemy z parkowaniem, nie mogliśmy znaleźć miejsca przez dobrą godzinę. Gdy w końcu wcisneliśmy gdzieś samochód, wyjeliśmy bagaże i przeszliśmy się kawałek, okazało się, że Pablo źle wpisał numer ulicy do gps'a i że od miejsca noclegu dzieli nas "jedynie" 50 minut. Wkurzeni wróciliśmy do samochodu i znów straciliśmy trochę czasu na parkowanie. Nie, zdecydowanie dzień nie zaczął się dobrze. Na szczęście później było już tylko lepiej. 

Zwiedzanie rozpoczeliśmy nietypowo, bo od cmentarza Green-Wood na Brooklynie. Piękna kaplica, cmentarna, rzeźby i pomniki, a także widok na Manhattan i Statuę Wolności. Następnie wybraliśmy się promem na Staten Island. Prom jest darmowy przepływa nieopodal Statute of Liberty, można się zatem jej przyjżeć trochę bliżej.

Gratis także doskonały widok na panoramę Manhattanu.


Następnie udaliśmy się do Central Parku zobaczyć nie tylko słynną fontannę Bethesda i znajdujący się nieopodal most, ale też powłóczyć się trochę po zakamarkach parku. Gdy zaczeło się ściemniać ruszyliśmy na Time Square. Tam noc nie istnieje. Migające reklamy, ekrany i neony sprawiają, że jest jasno prawie jak za dnia. Słowem - daje po gałach.



Potem szybkim krokiem pod Empire State, a na koniec do baru. Chyba najwspanialszego  w jakim do tej pory byłam. Muzyka na żywo współtworzona przez gości. Właściciel zapewnia pianistę, a spiewają klienci. Ale nie byle kto, bo aspirujący do występowania na Brodway'u muzycy. A gdy piosenka znana to i cały bar śpiewa. Niezapomniane przeżycie. 

W drodze powrotnej pizza, wydawałoby się w najzwyklejszym barze pod słońcem, a tu proszę bardzo na ścianie foty właściciela z Robertem de Niro, Bill'em Murray'em czy Leonardo di Caprio. I na dobranoc widok na Brooklyn Bridge i Manhattan nocą. 

Nigdy nie byłam wielką fanką Nowego Jorku, a wizyta w tym mieście nie była szczytem moich marzeń. Nowy Jork sprawił, że zmieniłam zdanie. W niecałe dwanaście godzin.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz