niedziela, 6 listopada 2016

Superman na prezydenta, czyli ciekawostki o wyborach w USA

Wybory w USA już w najbliższy wtorek. Niektórzy odliczają godzinny do głosowania, a inni, tak jak na przykład jedna z moich koleżanek z pracy tylko czekają, aż "to wszystko się wreszcie skończy i ludzie przestaną o tym gadać". Zamieszanie rzeczywiście jest spore i nie da się tego nie zauważyć, nawet nie mając telewizora. Oto kilka ciekawostek na temat zbliżających się wielkimi krokami wyborów.


1. Jeśli nie interesujecie się za bardzo amerykańską polityką, a wiedzę o kampanii prezydenckiej czerpiecie z wyrywkowych informacji zasłyszanych w radiu czy telewizji, to być może nie wiecie, że Hilary Clinton i Donald Trump nie są jedynymi kandydatami do objęcia najwyższego urzędu w USA. Oprócz nich o stanowisko prezydenta ubiega się wielu innych kandydatów, wśród nich między innymi Gary Johnson (były gubernator Nowego Meksyku, kandydat Partii Libertariańskiej), Jill Stein (lekarka, kandydatka Partii Zielonych), Princess Khadija Jacob Fambro i Dan Vacek.

2. Ilu zatem jest kandydatów? Takich, których nazwisko znajduje się na kartach do głosowania w co najmniej jednym stanie jest trzydziestu jeden, ale nazwisko swojego kandydata można także dopisać w wyznaczonym miejscu. Poza oficjalnymi kandydatami swoją kampanię prowadzi wielu innych, ja naliczyłam łącznie 540 (jeśli nie wierzycie, sprawdźcie sami) i wśród nich znalazłam między innymi Supermana, a właściwie Paula "Supermana" Flakenberga. Ciekawe jakie ma hasło wyborcze... ;)


3. Chociaż media skupiają się przede wszystkim na wyborach prezydenckich, to ósmego listopada zapadną również inne decyzje. Amerykanie wybiorą swoich reprezentantów w Kongresie, zarówno w Senacie jak i w Izbie Reprezentantów, a także przedstawicieli lokalnych władz. Dla przykładu w hrabstwie w którym mieszkamy odbędzie się głosowanie na członków Kuratorium Oświaty, sędziów, a także zadecyduje się o przyjęciu (lub nie) zmian w konstytucji stanowej.

4. Zaangażowanie polityczne obywateli jest widoczne na każdym kroku. Amerykanie chętnie chwalą się swoimi poglądami, stawiając bannery do ogródka czy naklejając naklejki na swój samochód. Ludzie umawiają się na wspólne oglądanie debat kandydatów, zarówno w domach, jak i w barach. Szczytem zaangażowania w wybory, który zaobserwowałam podczas tej kampanii był pewien obywatel Nowego Meksyku, który stał na kładce nad autostradą i wymachiwał wielkim plakatem Trumpa, tak by wszyscy przejeżdżający zauważyli. Cóż za poświęcenie, ciekawe ile godzin tam spędził...

Mam nadzieję, że chociaż trochę udało mi się Was zaskoczyć. Która informacja najbardziej Was zdziwiła?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz