Pierwszy z brzegu przykład? Bethesda, miejsce, w którym aktualnie mieszkam to rodzinna miejscowość bohaterek bardzo lubianej przeze mnie serii książek "Stowarzyszenie Wędrujących Dżinsów". Przy okazji wielkie dzięki dla Oli, która poleciła mi tę lekturę.
Okolica, w której mieszkamy to typowe amerykańskie przedmieście i tak właśnie wygląda. Rzędy domów z ogródkami przypominają mi nieco scenerię Desparate Housewives.
Wystarczy przejść się kawałek w stronę metra i BUM! Kolejna miejscówka - Boomingdale's, centrum handlowe, w którym pracowała Rachel Green, jedna z bohaterek "Przyjaciół".
Kilka kroków dalej następny punkt, tym razem jest to sieciowa restauracja Cheesecake Factory doskonale znana z serialu Big Bang Theory. To w niej przez wiele lat Penny pracowała jako kelnerka, a Leonard i spółka spotykali się by coś zjeść.
Oprócz miejsc są różne inne małe detale codziennie przypominające mi "hello, jesteś w Ameryce". Charakterystyczne skrzynki pocztowe, płyty chodnikowe jak w Simsach, czy dolary w portfelu, które sprawiają, że czuję się jakbym wciąż grała w Monopoly.
Gdy już więc zrobię zakupy u Rachel (albo i nie, niestety w Boomingdale's jest strasznie drogo, cena jednego ręcznika po obniżce 40% - 60 dolców), zjem sernik z Sheldonem i wrócę do mojego domu na przedmieściu to być może poczuję się trochę jak zdesperowana kura domowa albo jeszcze lepiej - gotowa na wszystko.
Kasiu!
OdpowiedzUsuńCo prawda ja nie "śmigam" w amerykańskich serialach, ale świetnie to opisałaś ;-)
Życzę Ci aby Twoje amerykańskie życie, był wspaniałym wypełnionym szczęściem serialem ;-)
P.s.
A tych skrzynek na listy to Ci zazdroszczę ;-)
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń