Jak człowiek jest na studiach to się nie może doczekać kiedy je skończy i jego żywot wreszcie będzie wolny od chodzenia na wykłady, pisania długich prac (koniecznie z bibliografią!) czy zdawania egzaminów. Ale kiedy trzymasz w ręku tak wyczekany dyplom magistra, to nagle okazuje się, że nie wiesz, co ze sobą zrobić. Bo nagle opcji jest całe mnóstwo.
W takim właśnie momencie pojawił się w moim życiu po raz pierwszy pomysł wyjazdu za ocean. Plan był taki, że jedziemy we dwie - ja i Ania, moja przyjaciółka z liceum i będziemy pracować jako au pair. Jednak po rozważeniu wszystkich za i przeciw Ania nie zdecydowała się na wyjazd, a mi nie uśmiechało się wyruszać za Wielką Wodę całkiem sama, więc ostatecznie zostałam au pair w Hiszpanii.
Stare przysłowie mówi, że co się odwlecze, to nie uciecze i tak też i było w moim przypadku. W Hiszpanii poznałam swojego (teraz już) męża, który UWAGA, UWAGA dostał dwuletnie stypendium na Howard University w Waszyngtonie.
Za niecałe dwa tygodnie ruszamy zatem na podbój Ameryki i postaram się
Wam tutaj opisywać swoje przygody za oceanem. Na razie latam po
lekarzach i powoli pakuję moją piękną, nową walizkę w kolorach
nowojorskich taksówek. Ahoj przygodo!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz