Moi drodzy!
Jak już Wam pisałam często mam zdjęcia, wspomnienia, przemyślenia, którymi chciałabym się z Wami podzielić, ale nie są one na tyle obszerne, by rozpisywać się na cały post. Miesiąc temu postanowiłam wystartować z cyklem "miesiąc w obrazkach" i dziś zapraszam Was na kolejną odsłonę.
Początek kwietnia zastał mnie w Las Vegas, dlatego na początek kilka ciekawostek z tego miejsca. Zastanawialiście się kiedyś co znajduje się po drugiej stronie znaku "Welcome to Fabulous Las Vegas"? Bo ja tak! I gdy kolejka ustawiała się po tej bardziej znanej stronie, ja postanowiłam cyknąć fotkę z innej perspektywy. I proszę bardzo, oto ona:
Nie może zabraknąć również zdjęcia z krainy błyskawicznych ślubów. I chociaż pewnie wielu z Was z dystansem podchodzi do pomysłu zawierania związku małżeńskiego w taki sposób, to któż z nas nie marzył w wirze weselnych przygotowań, by wszystko było tak proste i szybkie jak właśnie w Las Vegas.
Pewnie nie wszyscy wiedzą, ale Las Vegas to jedna z głównych baz wypadowych na wycieczki do Wielkiego Kanionu. Spacerując pomiędzy hotelami na każdym kroku możemy spotkać agencje turystyczne reklamujące jednodniowe wycieczki do tego Parku Narodowego, a także wyprawy helikopterem, by zobaczyć kanion z przestworzy. Nie skusiliśmy się, ale podczas lotu powrotnego do DC czekała na nas niespodzianka. Okazało się, że widok na Wielki Kanion wliczony jest w cenę biletu.
Korzystając z pięknej aury staraliśmy się spędzać czas aktywnie i na świeżym powietrzu. Wybraliśmy się na rowerach do Parku Stanowego Great Falls, odwiedziliśmy wyspę Roosvelta na Potomaku, a także Zoo i Ogród Biskupa przy Katedrze Narodowej.
Odpoczynek po dotarciu do Great Falls |
Motyle w Parku Stanowym |
Wizyta na wyspie Roosvelta |
Ogrody Biskupa |
Dwonki przy Katedrze |
Piękne flamingi drzemiące w zadziwiających pozycjach |
Kazuar - ptak, który wygląda jakby miał irokeza z kawałka deski |
Niemałą radość sprawiło mi także znalezienie w amerykańskim sklepie polskiej kiełbasy. Mniam!
Tak patrze i patrzę i nadziwić się nie mogę, że tyle zdjęć z tego miesiąca, szczególnie, że przez dwa tygodnie nie miałam telefonu, a więc i także aparatu. Moje przygody ze smartfonami w szczególny sposób przypominają mi o ludzkiej uczciwości i dobroci. W zeszłym roku w Polsce dwukrotnie zostawiłam telefon w miejscach publicznych i dwukrotnie do mnie wrócił. Już w Stanach zaraz po przyjeździe wkładając nową kartę sim uszkodziłam telefon do tego stopnia, że nie dało się go używać. Kilka dni później dostałam nowy w prezencie od mojego przyjaciela, który okazyjnie kupił kilka egzemplarzy w Chinach. I wreszcie dwa tygodnie temu upuściłam telefon ekranem do dołu. Poskarżyłam się mojemu nauczycielowi angielskiego, a on przy okazji następnej lekcji sprezentował mi nowego smartfona, którego odziedziczył po znajomej, która już go nie używa. Wzruszyłam się, nie powiem, bo zawsze mnie wzrusza jak ktoś okazuje mi bezinteresowne dobro.
I tym pozytywnym akcentem kończymy kwiecień. Teraz czas na maj! Najlepszy miesiąc pod słońcem :)
Po wielkości porcji poczęstunku najbardziej podoba mi się Peru.
OdpowiedzUsuń